Tag

nietypowe miejsca

Przeglądanie

Zegarek nie kłamie. Nieco ponad trzy godziny lotu zmieniły polską, jesienną szarugę w pustynne słońce, operujące nachalnie na niebie. 180 krótkich minut przeistoczyło klasyczny zapach ponurego, rodzimego października-piździelnika w egzotyczną woń dobiegającą z kamiennego garnka, w którym znajduje się kamounia z kuminem. 10 800 sekund wywróciło do góry nogami estetykę szklanych wież biurowców warszawskiego Mordoru w kamienne, kilkusetletnie ksary, przytulone do szczytów nieopodal berberyjskich wiosek.

Dla szukających urlopowej triady (święty spokój – all inclusive – słoneczna plaża nad morzem), ten kraj jawi się jako bezpieczne i tanie rozwiązanie. Dla wszystkich pozostałych, szukających przygody, historii i powiewu niecodzienności – Tunezja jest bramą do pustyni, zagadek i miejsc, gdzie czas biegnie nieco inaczej. Wszak to właśnie w Afryce lokalni mieszkańcy mawiają: „Wy macie zegarki, my mamy czas”. Witajcie na południu Tunezji.

Egzotyka i przygoda? Pełną gębą! Tuk-tuki, zwierzęta i wielobarwne ciężarówki na Szosie Karakorumskiej. Zabytki z Listy Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, przelot samolotem ATR-72 nad ośmiotysięcznikiem, punkt łączenia trzech najwyższych pasm górskich świata. Poza tym piasek nad Morzem Arabskim i śniegi Nanga Parbat (8126 m n.p.m.). Kurz i hałas, genialna kuchnia, tajemnicza Dolina Hunza – wszystko to czeka na nas w jednym kraju.

A w bonusie otrzymujemy jeszcze starożytne twierdze, szlachetne klejnoty i drugą najniebezpieczniejszą drogę świata. Gotowi na podróż bez trzymanki? Pakistan Zindabad!

Dla wielu podróżników Korea Południowa jest klejnotem Azji Wschodniej. To właśnie tutaj na niemal każdym kroku można natknąć się na oryginalny mariaż tradycji i nowoczesności. Plaże i wulkaniczne krajobrazy wyspy Czedżu (Jeju) kontrastują z kosmopolitycznym centrum Seulu, tradycyjne pieśni p’ansori rezonują z grupami wykonującymi k-pop, a dania z kimchi sąsiadują z marynowanymi skorupiakami w wersji fusion oraz jedną z najlepszych kuchni ulicznych świata.

Czy warto odwiedzić ojczyznę nowoczesnych technologii, podlaną gęstym sosem niełatwej historii oraz bogactwa kulturowego? To źle zadane pytanie: bardziej zasadna wydaje się kwestia „kiedy”, a nie „czy”.

Podróżowanie po Ugandzie przypomina nieco koc wykonany z wielobarwnych łat-wspomnień. Niektóre z nich cieszą oko nietypową fakturą, niektóre na pozór nie pasują do pozostałych. Istnieją i takie, które wyglądają na bardzo drogie fragmenty tkanin – i muszę relatywizować sobie ich obecność w mojej patchworkowej, turystycznej kołdrze, w której najczęściej to relacja jakości do ceny jest najistotniejsza.

A jednak wszystkie te łaty idealnie zgrywają się w całość. I gdy wracam z Ugandy – mając pod powiekami wspomnienia plantacji herbaty, wschodów słońca nad majestatycznym jeziorem Wiktorii, raftingu na Nilu Białym, ale przede wszystkim bujnych lasów deszczowych i ich zagrożonych wyginięciem mieszkańców – moim pytaniem, zawieszonym w powietrzu, nie jest: Czy tam wrócić?, lecz Kiedy tam wrócić?

Papież, szmer modlitw podczas Światowych Dni Młodzieży, las wieżowców i słynny Kanał. Plus rajskie wyspy w pakiecie z oceanami i dżunglą. A z drugiej strony: oszuści z Panama Papers, przerażająca beznadzieja i dwie nietypowe linie, które są symbolem rozdwojenia jaźni, łącząc i jednocześnie dzieląc geograficznie (kraj) oraz historycznie (przeszłość oraz przyszłość). Witaj w Panamie, zdejmij kapelusz, gringo! Sążnista i krwista relacja z kraju, który wymyka się jednoznacznej klasyfikacji.