Jesteś przykładem człowieka, który może osiągnąć wszystko, czego zapragnie – jeśli zapragnie tego wystarczająco mocno. Masz jakieś zdanie, motto, które ciebie motywuje i daje kopa w momentach słabości?

„Woda to żywioł, którego nie zwycięży się nigdy. Można być jedynie niepokonanym”. To słowa sir Ernesta Shackletona, irlandzkiego podróżnika i polarnika z początku XX wieku. Tylko u niego zamiast słowa woda, było morze. Ja nie pokonałem Atlantyku. Ja go tylko przepłynąłem.

A tak z innej beczki: czy kiedykolwiek zgolisz swoją brodę? Jak to mawiają, Olek Doba wygląda jak Zeus na wakacjach – i był pierwszym hipsterem, bo nosił brodę zanim w Polsce zaczęły być modne 🙂

Czyli jestem prekursorem mody ;-). Dwa lata temu obchodziłem 40-lecie ślubu z moją żoną. I widzisz, żona mnie nie zna bez brody. Boję się, że po jej zgoleniu nie poznałaby mnie. I jak ja bym do domu wszedł? (śmiech).

Myślę, że wiele osób, które spędzają dużo czasu w pracy, chciałoby ciebie zapytać o to, jak udawało ci się pogodzić aktywność kajakową z domem, a potem z pracą zawodową. Wyrozumiały szef?

Pracowałem w dziale głównego mechanika. I kiedyś na spływ zaprosiłem mojego szefa. Jest taki zwyczaj wśród kajakarzy, że wszyscy mówią sobie po imieniu. Ale tutaj przecież jest mój szef. On od razu do wszystkich wyjechał z „cześć, jestem Paweł”. Tam się to sprawdziło, konwenanse kajakowe zachowaliśmy, ale w pracy dalej formalnie, per panie inżynierze.

Podobno po powrocie ze swojej wyprawy kajakowej do Norwegii powiedziałeś swojemu szefowi o planie kolejnej wyprawy – i zapytałeś się go, czy nie będzie problemu. Co odpowiedział?

Coś w stylu: „ale jaki problem, Olek? Tutaj wszyscy czytaliśmy o tobie i jesteśmy z ciebie dumni”. Bo ja nigdy nie miałem dosyć. Nawet na pierwszych spływach, jak wszyscy zaczynali już obozować, mówiłem: słuchajcie, popilnujcie moich rzeczy, ja jeszcze popłynę zobaczyć ten dopływ mały, ciekawy.

Pytali: „to ty nie masz jeszcze dość”? No, nie miałem. I wymyśliłem sobie, jak mogę dać sobie w kość.

Jak?

Miałem dwa tygodnie urlopu. I postanowiłem przepłynąć Polskę po przekątnej. Od Przemyśla do Świnoujścia.

No właśnie. Dać sobie w kość. Próbowałem przed naszym dzisiejszym spotkaniem wypisać sobie wszystkie twoje osiągnięcia… i czuję się trochę przytłoczony. Daj mi minutę: opłynąłeś kajakiem Morze Bałtyckie i Bajkał. W 100 dni dopłynąłeś z Polic do norweskiego Narviku. Jako pierwszy kajakarz przepłynąłeś Wisłę. Jako pierwszy kajakarz przepłynąłeś Atlantyk z kontynentu na kontynent bez użycia wspomagania żaglem. Powtórzyłeś to trzy lata później, tym razem w najszerszym miejscu z Lizbony na Florydę. Superkolos 2011, Kolos 2015, zaszczytne miano Podróżnika Roku 2015 National Geographic, a na dokładkę Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. I trzecia wyprawa przez ocean, również udana. Uff, sporo tego. Czy jesteś w stanie z tej wyliczanki wybrać coś, co dla ciebie ma największą wartość?

Nie pływam dla nagród, ale dla siebie. Nie miałem pojęcia o plebiscycie National Geographic – tutaj główną rolę odegrał mój przyjaciel z USA, Piotr Chmieliński, który nagłaśnia moje wyczyny. Wszystkim powtarzałem: zapoznajcie się z całą 10 nominowanych, bo byli to bardzo różni ludzie i bardzo ciekawe osiągnięcia.

Sam się z nimi zapoznałem i nie czułem się Kopciuszkiem w tym towarzystwie. I niesamowitym dla mnie było to, że 55 proc. głosów na mnie było oddanych spoza terytorium Polski. Czyli to nie tylko moi sąsiedzi i znajomi głosowali.

Wybacz, ale głosy wszystkich z Polic i ze Szczecina, to byłoby za mało…

(śmiech) Chyba tak.

Aleksander Doba projekt kajaka (c) archiwum prywatne
Projekt kajaka, którym Aleksander Doba przepłynął Atlantyk (c) A. Armiński

Zapytam jeszcze o kajak. Twój pojazd, dom, centrum świata przez kilka miesięcy. Czy technicznie wszystko zawsze było z nim OK?

Kiedyś, kiedy dopiero planowałem się zmierzyć z oceanem, zaprojektowałem dla siebie kajak. Długi na 7 metrów, szeroki na metr, mała kabina z przodu. I daszek dla ochrony przed słońcem. Muszę być chyba urodzony pod dobrą gwiazdą, ponieważ znalazł się człowiek, pan Andrzej Armiński, który pomógł mi w projekcie oraz dodatkowo wyprodukował kajak w swojej stoczni. On sam opłynął świat na zbudowanym przez siebie jachcie.

Kajak miał mieć dwie najważniejsze cechy: miał być niezatapialny i nie móc pływać do góry dnem, gdyby go fale wywróciły. I przez te kilka lat i kilka wypraw, służy mi dzielnie, z małymi przeróbkami.

A gdybyś miał coś w nim zmienić, mając nieograniczony budżet?

Zmieniłbym trochę kształt kadłuba i kabiny. Ale niektóre zmiany dokonały się same. W trakcie drugiej wyprawy byłem w Trójkącie Bermudzkim. 40 dni pałętałem się po dość małym obszarze, nie mogłem wyrwać się z takiej pułapki wiatrowej, spychało mnie na północny-wschód. W piątym z kolei sztormie urwał mi się ster. I wtedy dostałem wiadomość: Olek, płyń do najbliższego lądu, to 400 kilometrów dalej, na Bermudy.

Dopłynąłem tam, ster został szybko naprawiony. Ale potrzebowałem transportu mojego kajaka w pobliże miejsca, gdzie przerwałem moją trasę. I przy jego wodowaniu zdarzyło się nieszczęście. Ułamały się pałąki, które miały zapewniać stabilność kajaka.

Ale przecież ty od początku byłeś do tych pałąków sceptycznie nastawiony?

Tak, i dlatego wszyscy dookoła robili przerażoną minę i przepraszali mnie, że uszkodzili kajak – a ja się w głębi duszy strasznie cieszyłem (śmiech).

Aleksander Doba spotkanie prywatne (c) panpodroznik.com
Jedna z wielu imprez (post)kolosowych, 2008 r. (c) Darek Miłecki

Wiele osób będących w wieku 40+, 50+, 60+ i więcej, myśli sobie: świat pędzi do przodu, w naszym wieku już za późno na turystykę, może lepiej nie realizować marzeń. Ty, mając aktualnie prawie 70 lat, nie pukałeś kiedyś do drzwi z napisem PODRÓŻE I WYZWANIA, tylko wyważyłeś je kopniakiem. Masz jakąś radę dla takich osób?

Słuchajcie, nie ma potrzeby patrzeć w kalendarz, tylko należy realizować swoje plany i zamierzenia. Być aktywnym, rozwijać swoje pasje. Teraz świat stał się dostępny. Szukajcie biletów lotniczych w ciekawe miejsca, latajcie tam, zwiedzajcie. Kiedyś nie było takich możliwości, a dzisiaj za niewielkie pieniądze można kupić bilety do tylu wspaniałych miejsc. Lubisz ciepło? Leć do Hiszpanii. Lubisz zimno? Leć na Islandię. To nie jest już problemem. Jak są problemy, to szukaj rozwiązania problemu, a nie usprawiedliwienia, dlaczego tego nie możesz rozwiązać.

Czyli wszystkim, którzy chcieliby przejść z fazy marzeń i inspiracji do fazy szukania ofert, informacji i organizowania podróży, radzisz…

Ruszcie się! Poznajcie swój kraj, poznajcie Europę, poznajcie świat. Korzystajcie z życia. Podróże realne są sto razy fajniejsze niż podróże palcem po mapie. Podróżować znaczy żyć.

Jeden wyraz – i jedno słowo, jako pierwsze skojarzenie. Gotowy?

OK.

Woda?

Pasja.

Aleksander Doba (c) Dawid Mączyński
Zdjęcie po zakończeniu wywiadu (c) Dawid Mączyński

Wywiad został opublikowany na łamach Fly4free.pl 17.07.2016 r.


1 2 3

Komentowanie jest wyłączone.