To będzie osobista opowieść o skrajnościach, z turystyką i muzyką w tle. I o tym, że osoby, które krzyczą o końcu demokracji w Polsce oraz twierdzą, że brutalnie tłumione jest ich prawo do protestów – a oni sami podlegają rozmaitym represjom – powinny pamiętać o swoistym toutes proportions gardées. Dlaczego? Ponieważ w XXI wieku w dalszym ciągu na mapie świata znajdziemy miejsca, gdzie za odwagę w głoszeniu swoich poglądów można zapłacić najwyższą cenę…


W METALOWYM RYTMIE

Listopad 2018 r., podróżuję po Iranie, przemierzając dawną Persję z północy na południe. W Teheranie cudowny zbieg okoliczności sprawia, że poznaję Morada – pozwólcie, że zmienię jego prawdziwe imię na potrzeby tego felietonu. Morad jest nietypowym reprezentantem młodego pokolenia Irańczyków: gra na perkusji w (nielegalnym) zespole metalowym, doskonale zna historię Zachodu, w swoim portfelu nosi zdjęcie… Slasha, gitarzysty Guns N’ Roses. Ma szerokie horyzonty, perfekcyjnie opanował angielski („–sam się uczyłem, z internetu i filmów”), umie łączyć wiele kropek.

Intensywność kontaktu i dobre relacje interpersonalne (plus arak) doprowadzają mnie do piwnicy domu w Teheranie, gdzie Morad i jego koledzy mają próby swojego metalowego zespołu. Wszystko utrzymywane jest w sekrecie, ponieważ bycie artystą uprawiającym taki gatunek muzyczny w Iranie to ciężki kawałek chleba. Dlaczego? Irańskie władze wychodzą z założenia, że każdy miłośnik muzyki metalowej jest potencjalnym wywrotowcem, czyta zakazane książki, ogląda zakazane filmy, tworzy bluźnierczą muzykę, której ostrze skierowane jest w stronę ajatollahów.

Historia takich irańskich zespołów jak Arsames (muzycy zostali skazani przez sąd na 15 lat więzienia, powodem było „członkostwo w satanistycznym zespole oraz występowanie przeciwko rządowi Iranu”) czy perypetie zespołu Confess pokazują, że nie są to czcze obawy.

Kiełkuje we mnie pomysł, aby kiedyś wrócić do tematu muzycznych peregrynacji w nietypowych miejscach na świecie. Ale pomysł odkładam na półkę, jednocześnie podtrzymując internetowy kontakt z Moradem poprzez jeden z komunikatorów.


Sierpień 2019 r., ponownie jestem w Iranie, tym razem w rodzinnym zestawie. Wracając spod granicy irańsko-turkmeńskiej, zatrzymaliśmy się w Teheranie. I znów widzę się z Moradem, tym razem nie na próbie jego zespołu, a… w lodziarni na obrzeżach stolicy Iranu, wcinając przepyszne lody, na które nas zabrał.

Rewolucyjno-muzyczny ogień w nim nie zgasł, opowiada o obecnej fascynacji izraelskim (sic! Irańczyk!) zespołem metalowym Orphaned Land, cytuje fragmenty ich twórczości:

Who cares if you’re a Muslim or a Jew
The awakened ones are nothing but a few
And the one to make the difference now is you

Orphaned Land, All Is One

…i pokazuje mi na ekranie swojego telefonu teledysk do utworu All Is One. O, właśnie ten:


Morad opowiada, że nie tylko muzycy sceny metalowej mają w Iranie problemy: raperzy również traktowani są jak potencjalny element wywrotowy. Dzwoni do swojego kolegi, pół godziny później dosiada się do nas młody mężczyzna, który jest odpowiednikiem Morada, aczkolwiek z zupełnie innej bajki muzycznej: tej spod znaku nawijki wersów do mikrofonu z szybkością karabinu maszynowego.

Chłopaki wspominają również o nowej twarzy na rynku irańskiego rapu. To Toomaj Salehi, który od samego początku swojej aktywności muzycznej angażuje się w tematykę społeczno-polityczną, punktując wszelkie nieprawidłowości i irańskie aberracje. Dostałem namiary na jego osobę, po powrocie do Polski nawiązujemy kontakt przez komunikator internetowy, który (z przerwami) trwa kilkanaście miesięcy.


ZRÓBMY COŚ ORYGINALNEGO

Czerwiec 2023 r. Razem z moim przyjacielem-reżyserem (Bartkiem Bandołą) kupujemy bilety do Iranu, na przełom listopada i grudnia. Nasz pomysł: realizacja materiału dziennikarskiego odnośnie muzycznych i nietypowych historii w Iranie. Wykorzystuję swoje stare znajomości, odświeżam kontakty na Bliskim Wschodzie.

Plan dość prosty, relacje nawiązane. Mieliśmy spotkać się z Moradem, być może udałoby się także złapać na miejscu z Toomajem. Niestety, atmosfera polityczna wokół Iranu gęstnieje. W połowie listopada 2023 r. media obiegają zdjęcia rakiet, które na specjalnych podwoziach transportowane są w nocnych godzinach przez centrum Teheranu. Ryzyko, że w całym regionie lada moment rozpocznie się regularny konflikt zbrojny, staje się dość znaczne.

Mam dylemat: to ten moment, gdy hasztag #rozwaga walczy z hasztagiem #NaPrzypaleAlboWcale. Kilkudziesięciu z moich znajomych odradza wyjazd, kilkunastu – zachęca. Jestem w bieżącym kontakcie z moim współtowarzyszem, Bartek jest za tym, aby odpuścić.

Ostatecznie nie zaryzykowaliśmy, nie polecieliśmy. Bilety lotnicze przepadły, wrzuciłem je w przegródkę z napisem → „cóż, bywa”.

Flaga Iranu (c) panpodroznik.com
Flaga Iranu w lokalnej restauracji w Isfahanie (c) panpodroznik.com

OKAZJA, PROMOCJA, POMYSŁ

Styczeń 2024 r. Turecka linia lotnicza Pegasus dodaje do swojego kalendarza nową pulę bardzo tanich biletów lotniczych, obejmującą całą siatkę połączeń, w tym także Iran. Możliwe jest zrealizowanie trasy z Polski do Teheranu, zamykając się z kosztami transportu lotniczego poniżej 300 PLN, czyli na pułapie wręcz skandalicznie niskim, wcześniej niespotykanym. Trudno przejść obojętnie wobec takich okoliczności, zachęcających do natychmiastowego zakupu: kilkanaście minut później na moim mailu pojawiają się bilety na trasie Kraków–Ankara–Teheran–Ankara–Wiedeń.

Termin? Ultra atrakcyjny, obejmujący majówkę. Pomysł na plan wyjazdu rodzi się równie szybko, a założenia są dwa: ekspresowe wejście na najwyższy szczyt Iranu, czyli mierzący ponad 6000 m. n.p.m. Demavend oraz kolejne spotkanie na żywo z Moradem i zebranie materiału dziennikarskiego o muzykach, którzy przełamują bariery. Wiem, że o ewentualny kontakt z Toomajem może być ciężej: w swoich tekstach zaczął wspierać protestujących przeciwko korupcji oraz normom narzuconym przez irańską władzę.

Efektem jego zaangażowania były represje ze strony organów państwowych, dwa procesy, pobyt w więzieniu – działania wobec Toomaja nasiliły się po 16 września 2022 r., gdy wybuchły antyrządowe protesty o charakterze społeczno-obyczajowym. Iskrą, która podpaliła tłum (nie tylko kobiet, nie tylko młodych) w Iranie była śmierć Mahsy Amini, aresztowanej i pobitej za strój niezgodny z normami narzuconymi przez irańską władzę.

Tym razem chcę lecieć sam, kontaktuję się ze znajomymi w Iranie, wszystko jest powoli dopinane na ostatni guzik. W międzyczasie eksploruję Irak, przemierzam Pakistan, podróżuję po Kirgistanie i Kazachstanie. Cały czas mam nadzieję, że do maja konflikt między Izraelem a Hamasem przejdzie w spokojniejszą fazę, a Iran nie zechce podkładać do tego politycznego ogniska nowych smolnych szczap, przesiąkniętych żywicą wojny.

Słone jezioro w Iranie (c) panpodroznik.com
Autor podczas jednej z podróży po Iranie (c) panpodroznik.com

SZOKUJĄCA WIADOMOŚĆ

Końcówka kwietnia 2024 r. Tydzień do wylotu, wciąż mam wątpliwości, czy wsiadać do samolotu i lecieć do Iranu. Mój klasyczny rajzefiber, który mam przed podróżami do krajów innych niż te, które znamy z all-inclusive, podszyty jest niepokojem. Atak irańskich dronów na Izrael, odwetowe uderzenie na lotnisko nieopodal Isfahanu, geopolityka – cóż, bliskowschodni tygiel zaczyna wrzeć.

Poranek, przerwany pikaniem wiadomości na Whatsappie: irańskie media podają – a za moment, w ślad za nimi, rusza lawina źródeł anglojęzycznych – że Sąd Rewolucji Islamskiej Republiki w Isfahanie uznał Toomaja Salehiego za winnego „szerzenia zepsucia na Ziemi”, udziału w zbrojnej rebelii, gromadzenia się i spiskowania, szerzenia antyreżimowej propagandy i podżegania do zamieszek. Wymiar kary? Najwyższy: kara śmierci.

Nie wierzę w to, co czytam: kara śmierci za teksty piosenek rap jest czymś tak irracjonalnym i absurdalnym, że trudno przyjąć taką wiadomość za rzetelną. Ale za moment informacja jest już wszędzie, wypluwa ją również czytnik PAPu. I tak właśnie raperska ścieżka rozwoju muzycznego skrzyżowała się w upiorny sposób z działaniami irańskiej Temidy.

Z pewnością będziemy protestować przeciwko wyrokowi wydanemu dla Toomaja Salehiego”,

Amir Raesian, prawnik reprezentujący Toomaja, Shargh Daily.

Kontaktuję się z Moradem na jednym z bezpiecznym komunikatorów. Piszę do niego słowa, które mają na celu chyba bardziej uspokojenie mnie, niż jego. Banalne „keep a low profile, buddy” spływa z mojej klawiatury. Odpisuje, dorzucając emotikonkę wyciągniętego kciuka, dopytując się jednocześnie, czy przylecę do Iranu za kilka dni. Wiem, że nie zrezygnuje z prób swojego zespołu metalowego, zmieniając co najwyżej miejsca prób z jednej piwnicy na drugą. Wiem też, że dopóki chłopaki nie dotykają w swoich utworach polityki oraz tematyki społeczno-obyczajowej w Iranie, nie powinni mieć poważnych kłopotów.

Ale czy ewentualna konfiskata sprzętu, pobicie, aresztowanie, więzienie, represje, które dotykały irańskie metalowe zespoły Arsames i Confess – to poważne kłopoty? Nie. Przykładając irańską linijkę do tej powierzchni, to tylko spore niedogodności. A powyższym mianem można określić wyrok, o którym właśnie piszę. Toomaj jest tutaj (smutnym) przykładem, konstatacją: w Iranie za odwagę w głoszeniu swoich poglądów można zapłacić najwyższą cenę…

Właśnie, Toomaj. Jest mi smutno i źle. Boję się, że wyrok śmierci, który został zasądzony, zostanie szybko wykonany. Iran Human Rights oraz ECPM szacują, że w 2023 r. w tym kraju wykonano co najmniej 834 wyroki śmierci. 43-procentowy, lawinowy wzrost stosowania tej ostatecznej kary skorelowany jest z wybuchem masowych protestów antyrządowych w 2022 r.

Zaszczepianie strachu społecznego to jedyny sposób reżimu na utrzymanie się przy władzy, a kara śmierci jest jego najważniejszym instrumentem

Mahmood Amiry-Moghaddam, rzecznik prasowy Iran Human Rights.
Toomaj Salehi (c) Hosseinronaghi/CC BY-SA 4.0
Toomaj Salehi, skazany na karę śmierci (c) Hosseinronaghi/CC BY-SA 4.0

LOVE-HATE RELATIONSHIP

Iran to fascynujący kraj. Byłem w nim kilkukrotnie, przemierzając go wzdłuż i wszerz: od granicy z Armenią po wybrzeże i cieśninę Ormuz, od rubieży nieopodal Iraku do okolic Meszhedu, blisko granicy z Turkmenistanem i Afganistanem. Na turystów czekają oszałamiające krajobrazy, pustynie, starożytne miasta, tysiące lat historii, która krzyczy do nas spod każdego kamienia. Bogactwo fauny i flory, nieprawdopodobnie otwarci i gościnni mieszkańcy, szafran, pistacje i dywany. Całość podlana gęstym sosem rozmów i uśmiechów, w towarzystwie hektolitrów herbaty.

Ale to także miejsce, gdzie odwaga mieszkańców jest policzalna i ma swoją cenę. To nie jest tendencja do zaburzania percepcji przez oczekiwania młodych ludzi, którą można byłoby zrzuć na karb błędu poznawczego (selektywnej percepcji). To się po prostu dzieje – budząc we mnie, reprezentancie innej kultury, systemu gospodarczego, społeczno-politycznego, uczucie podziwu zmieszanego z obawami.

To właśnie emanacja owej love-hate relationship, którą mam w odniesieniu do Iranu. Z jednej strony: uwielbiam tam wracać, z wielu przyczyn. Z drugiej strony – rozróżniając kwestie turystyczno-podróżnicze od politycznych oraz zachowanie zwykłych mieszkańców od zachowania decydentów – nie umiem do końca jednoznacznie doradzić: „jedźcie tam, podziwiajcie i chłońcie!”.


Monika Bollinger i Susanne Koelbl stwierdziły kilkanaście miesięcy temu: „[..] tu nie chodzi już tylko o chusty. W Iranie buntuje się młode pokolenie, które ma niewiele do stracenia”. I takie osoby jak Morad, Toomaj i inni, których miałem okazję poznać w Jazd, Isfahanie, Tebrizie, Sziraz i innych irańskich miastach pokazują swoim zachowaniem, że kaganek zmian jest już niesiony.

Ok. 75 proc. mieszkańców Iranu stanowią osoby do 64. roku życia, przy czym większość to osoby w wieku dwudziestu kilku – trzydziestu kilku lat. To jest bardzo młode społeczeństwo, które nie pamięta Chomeiniego ani rewolucji islamskiej. Jest to pokolenie, które dzięki mediom takim jak TikTok, WhatsApp, X, Instagram czy Facebook wie, jak się żyje gdzie indziej. Wiedzę czerpie z mediów społecznościowych, gdyż Irańczycy masowo nie podróżują ze względu na wysokie koszty i brak zgody na wyjazd z kraju.

Dr hab. Joanna Modrzejewska-Leśniewska, Zakład Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie

W okolicy irańskiego Abjane (ابيانه) usłyszałem kiedyś stare perskie przysłowie: „Lampa kłamstwa nie daje światła”. Czy młodzi mieszkańcy kraju dawniej znanego jako Persja, poszukają swojej nowej lampy i światła? Drugiego Qom, trawestując słynne wyrażenie revolution comes from Qom i wydarzenia z 1978 r.?

Nie wiem.

Czy wsiądę za kilka dni do samolotu, aby po kilku(nastu) godzinach podróży wylądować w Teheranie?

Nie wiem.

Ale wiem, że za poglądy i muzykę nie powinno trafiać się przed pluton egzekucyjny. Nigdzie. Nigdy.


Banner Pan Podroznik Poleca (c) panpodroznik.com

Poniżej fragment utworu Toomaja Salehiego (سوراخ موش – Rat Hole), w tłumaczeniu na język angielski oraz teledysk ilustrujący całą kompozycję.

If you saw pain of the people, but you closed your eye,
If you saw tyrany of the tyrant and you ignord it,
If you repented for your fear or your benefit,
You’re also tyrant’s accomplice,
You’re also criminal,
If you pretended to be asleep,
When bloodshed was taking place,
If you’re engaged in your own business,
While lives of the youth are being taken,
If in the game, you were neutral, having no idea on politics,
Know that there’s no blank vote,
There’s no neuter in this fight,
If you covered your eyes with your hands,
Your hands are bloody


Banner Przydatne Strony (c) panpodroznik.com
  • informacje w irańskim serwisie informacyjnym Shargh Daily (niezbędny translator), dotyczące sytuacji Toomaja Salehiego, wraz z komentarzem adwokata → TUTAJ
  • statystyki drastycznego wzrostu wykonywanych wyroków śmierci w Iranie oraz ich geneza, opublikowana przez Iran Human Rights oraz ECPM → TUTAJ
  • artykuł wyjaśniający, dlaczego Toomaj Salehi jest drzazgą w oku obecnych władz Iranu → TUTAJ
  • geneza i przebieg protestów w Iranie w 2022 r. → TUTAJ

Write A Comment