REKORDY, KONTROLA, ZIMNO
Co robił na SUPie facet od treningów oddechowych, zimna, medytacji? I to przez 24 dni?
Przepłynąłem 900 km, zbierając środki na leczenie chorego dziecka. Razem z dwójką znajomych pokonaliśmy Wartę i Odrę, aby w ten sposób nagłośnić apel o pomoc w leczeniu i rehabilitacji 5-letniego Mateusza.
Chcieliśmy to zrobić, to był także cel osobisty, sprawdzenie swoich możliwości. Nie słyszałem, aby wcześniej ktoś tego dokonał, możemy nazwać to wyczynem.
Co było najtrudniejsze?
Przeszacowanie czasu niezbędnego na całą wyprawę. I pogodzenie się z oderwaniem od codziennego życia, bo całość wymknęła się spod kontroli: z planowanych 14 dni zrobiło się 24, miałem zaplanowane kolejne szkolenia, nie chciałem zawieść ludzi. Musiałem zaakceptować fakt braku kontroli.
Nie lubisz tracić kontroli nad sobą?
Bywa to ciekawe doświadczenie, ale w sprawach zawodowych chcesz być najlepszy, być w porządku wobec innych, a tutaj mogło to być odebrane jako postawienie realizacji swoich celów ponad wcześniej ustalone działania i aktywność.
Dodatkowo straciłem telefon w pierwszy dzień wyprawy. Zamókł. I dopiero 21. dnia wyjazdu udało się go reanimować – cały ten czas spędził w woreczku z ryżem. Chciałem codziennie relacjonować przebieg naszej trasy z Częstochowy do Szczecina. Cóż, siła wyższa.
Maciek, po co tobie właściwie to zimno, wchodzenie w szortach na Śnieżkę, kąpiele w przeręblach?
Dla mnie osobiście zimno jest bardziej duchowym, wewnętrznym przeżyciem. Czymś, co mnie zbliża do stanu medytacji. Od pierwszego kontaktu zrozumiałem, że dzięki zimnu mogę całkowicie pozbyć się krążących w głowie myśli. Potem nauczyłem się ten stan rozwijać, już bez tego bodźca.
A co z odpornością i jej wzmacnianiem, która leży u podstaw decyzji wielu osób, słyszących o dobroczynnych właściwościach zimna?
Faktycznie, to ważny czynnik. Spoglądam na siebie: mam w domu dzieci w systemie szkolno-przedszkolnym, które w sezonie chorobowym przynoszą do domu różne zarazki. I, odpukać, nic mnie nie łapie. Ale gdybym miał być uczciwy, to co mnie najbardziej interesuje w zimnie, to aspekt mentalny i kwestia medytacji, wejścia w stan skupienia na swoim ciele, dzięki któremu osiągamy całkowitą pustkę w głowie.
Poczekaj, pociągnę temat dzieci. Laik mógłby zapytać: ten facet wystawia swoje dzieci zimą za okno, aby je hartować?
(śmiech) I zabrania im nosić kurtkę zimą w górach? Prawda jest inna. Wiedząc, jak zimno oddziałuje na układ nerwowy, raczej pilnuję, aby temat zimna przewijał się w naszych rozmowach i był czymś normalnym, ale nic więcej. To nie jest tak, że mam bardzo zimno w domu, nie ubieram dzieci, chodzą przy zimowych warunkach w t-shircie, jak ja.
Pilnuję, aby zimno nie było w negatywny sposób przedstawiane. To jest główny aspekt. Moje dzieci widzą, że to jest normalne, obserwują mnie na warsztatach, gdy wchodzę do wody – ale nie będę mieć problemu z tym, jeżeli same nie będą chciały zacząć. Nie wywołuję żadnej presji i nacisku, bałbym się, że mogłyby się przez to zniechęcić.
Bardzo ważną kwestią jest to, że młode osoby i dzieci nie do końca potrafią sobie wytłumaczyć, co się z nimi w danym momencie dzieje, gdy ogarnia je zimo. Mówię o przypadkach, które potem są nagłaśniane w mediach.
Dojdziemy do tego. Czy zimno pozwala na skoncentrowaniu się na sobie?
Zimno to jest tak silny impuls na układ nerwowy, że nie sposób myśleć o czymś innym. Oczywiście, myśli mogą być bardzo różne. To jak przy morsowaniu, gdy wiele osób ma w głowie tylko „chciałbym stąd jak najszybciej wyjść!” (śmiech).
Do niedawna pokutował pogląd, że zimno oznacza biedę. Czy twoim zdaniem ma to jakiś wpływ na to, że generalnie jesteśmy ciepłolubni.
Dawniej zimno oznaczało przede wszystkim zagrożenie życia. Ktoś, kto nie zadbał o odpowiednią tkankę tłuszczową, mógł zimy po prostu nie przeżyć. Ewolucyjnie, w latach konfliktów wojennych, zimno kojarzyło się ze śmiercią, a możliwość ogrzania się była dużo trudniejsza niż jest w tym momencie.
Ale ja staram się pilnować, aby nie powielać tych schematów, które przekazują na przykład nasi dziadkowie. Ich dzieciństwo – i dzieciństwo moich dzieci – to zupełnie inne środowisko. Powinniśmy bezpiecznie zaznajamiać się z zimnem, a nie przekazywać doświadczenia minionych pokoleń, które dla nich były prawdziwe, a dla nas już takie prawdziwe nie są.
W rozmowie z moim przyjacielem, Krystianem Walczakiem z Red Bulla, powiedziałeś o teorii odnawiania pierwotnych mocy organizmu. Czy takie mocowanie się z zimnem jest tylko dla twardzieli, osób nie mających problemów ze zdrowiem?
Nie, to jest dla każdego. Trzeba jednak zacząć robić to w sposób, który jest dla każdego dobrze dopasowany. Jeden uzna, że to zimny prysznic. Inny – że morsowanie raz w tygodniu, albo spacer w niskiej temperaturze. Pamiętajmy, że zimno ma właściwości przeciwzapalne, które są katalizatorem 90 procent towarzyszących nam chorób.
Twoim zdaniem zimno ma wpływ decydujący na odporność, przydatną w aktywnościach outdoorowych? Czy to tylko jeden z czynników?
Na pewno nie jest decydującym; uważam, że tym najważniejszym jest dobry sen…
Sen?
Tak. I odporność na stres. Wracając do zimna, przy właściwym doborze środków to sposób treningu układu odpornościowego, który nie wywołuje negatywnych skutków. Dodatkowo: zimno jest narzędziem, które stymuluje nasze ciało do produkcji brunatnej tkanki tłuszczowej, tej „dobrej”, potrzebnej dla zachowania wagi w naszym organizmie.
Istnienie brunatnej tkanki tłuszczowej zostało po raz pierwszy udokumentowane w 1551 roku. A nadwaga jest masowym problemem w naszych czasach i zarazem rodzajem stanu zapalnego organizmu, który prowadzi do wielu chorób.
Zimno równa się zdrowie? Ludy północy nie zawsze są okazami zdrowia…
Każdy klimat wymaga optymalnego dostosowania się do niego. Nie patrzmy na nich, oni żyją w innych warunkach, mają mniej światła. Tak samo nie możemy porównywać się do ludzi żyjących w Afryce.
W Arktyce, na północy Syberii czy Kanady, osoby szczupłe mają większe problemy z przetrwaniem zimy, tłuszcz ma jednak zdolności izolacyjne. W naszym klimacie waga powinna być zmienna w stosunku do pór roku.
Latem nabieramy masę, zimą ją tracimy?
Dokładnie! Latem łatwiej o pożywienie, węglowodany i produkty łatwo przyswajalne, dodatkowo jest jaśniej. To wszystko dość płynnie się zmienia. Spójrz na portrety dzieci sprzed 200-300 lat i ich parametry ciał.
Są, cóż, większe. Rubensowskie kształty.
Dzisiaj powiedzielibyśmy, że miały nadwagę. Moda na bycie fit i uprawianie sportów outdoorowych paradoksalnie nie przekłada się na zmianę. Średnie BMI społeczeństw stale rośnie.
↓ ciąg dalszy na kolejnej stronie ↓
Komentowanie jest wyłączone.